www.krzysztofkopec.pl  Data:  Sobota, 20 Kwiecień 2024 r.

Powrót na stronę główna

Jak ratowano polskie skarby kultury w czasie II Wojny Światowej

W roku 1940 Niemcy podarowali hiszpanskim katolikom trzy wagony koscielnych kielichow, obrazow i ornatow. Oficjalnie mowiono w Berlinie o darze niemieckich katolikow. Naprawde chodzilo o zachecenie Hiszpanii do udzialu w wojnie u boku Hitlera. Darami byly dziela sztuki zrabowane w polskich i czeskich kosciolach. W lipcu 1939 roku walizka byla gotowa. Skorzana, szyta na miare, z miekkimi, amortyzujacymi poduszkami w srodku. Uszyl ja w tajemnicy rymarz Gutkowski, wedle wymiarow dostarczonych przez ksiezy. Wladze diecezji pelplinskiej postanowily nie zwlekac. Znajdujacy sie w zbiorach Biblioteki Seminarium Duchownego w Pelplinie jeden z najcenniejszych skarbow kultury w Polsce, Biblia Gutenberga, zostala spakowana do przygotowanej dla niej walizki. Biblia pelplinska liczyla 641 kart duzego formatu. Byla wowczas jednym z 45 zachowanych na swiecie egzemplarzy gutenbergowskiej Biblii, pierwszej w historii drukowanej ksiazki. Przed wojna jej wartosc oszacowano na 1 800 000 owczesnych zlotych. Diecezjalny konserwator, ksiadz Antoni Liedtke, z walizka w jednej rece i pakunkiem kryjacym szesnastowieczny psalterz w drugiej wyjechal do Warszawy. W koncu lipca 1939 roku walizka z dwoma tomami Biblii Gutenberga i psalterz spoczely w sejfie, w schronie warszawskiego Banku Gospodarstwa Krajowego. - Byl to wowczas najnowoczesniejszy, tak zwany niezatapialny sejf bankowy w Polsce, zaprojektowany wraz z gmachem BGK - mowi Monika Kuhnke z biura pelnomocnika ministra kultury do spraw dziedzictwa kulturowego za granica. Wkrotce do depozytu pelplinskiego dolaczyc mialy najcenniejsze zabytki polskiego pismiennictwa. 5 sierpnia 1939 roku dyrektor Biblioteki Narodowej wyjal z ogniotrwalego sejfu w swym gabinecie teke z oryginalami dziel Chopina, Psalterz Florianski, Kazania Swietokrzyskie, Objawienia sw. Brygidy, Rocznik Swietokrzyski i osiemnascie innych bezcennych, najstarszych polskich rekopisow. Spakowane w dwie skrzynie dziela z Biblioteki Narodowej takze trafily do schronow BGK. Po wybuchu wojny skarby pismiennictwa ewakuowano wraz z majatkiem banku. 18 wrzesnia przekroczyly granicę polsko-rumunska. Ostatecznie udalo sie je przewiezc do Francji, gdzie dolaczyly do szczesliwie ewakuowanych juz wawelskich arrasow. Wraz z nimi 18 czerwca 1940 roku, w dniach kleski Francji, na pokladzie statku "Chorzow" poplynely do Anglii. W lipcu 1940 roku "Batory" przewiozl je do Kanady. Niemcy natychmiast po wkroczeniu do Polski zaczeli poszukiwac Biblii Gutenberga. W czasie zakrojonego na wielka skale sledztwa gestapo przesluchalo wielu proboszczow na Pomorzu. W pierwszych dniach wojny Niemcy podejrzewali, ze polscy ksieza ukryli Biblie w poblizu Pelplina. Pozniej rozszerzono sledztwo na Warszawe i Lublin, gdzie m.in. byl przesluchiwany bp Wladyslaw Goral. W koncu rozeslali po calej Europie list gonczy za ksiedzem Liedtkem, ktorego nazwali "zlodziejem Biblii Gutenberga". Ksiadz zdazyl jednak przedostac sie do Anglii. W roku 1945, po uznaniu przez mocarstwa zachodnie polskiego Rzadu Jednosci Narodowej, posel rzadu londynskiego w Kanadzie Waclaw Babinski postanowil ratowac skarby narodowe przed warszawskimi komunistami. arrasy wawelskie polecil ukryc w dwoch kanadyjskich klasztorach, Skarbiec" zas, bulawy marszalkowskie, Biblie Gutenberga i bezcenne rekopisy zdeponowal w Bank of Montreal. Starania Warszawy o odzyskanie skarbow z Kanady trwaly trzynascie lat. Czarna Madonne chowamy pod stol Biblia Gutenberga nie byla jedynym arcydzielem ze zbiorow koscielnych, ktore udalo sie szczesliwie ewakuowac za granice. Tuz przed wybuchem wojny wlasciciele najcenniejszych dziel znajdujacych sie w kolekcjach na poludniu Polski zlozyli je w depozyt w Panstwowych Zbiorach Sztuki na Wawelu. Depozyty te ewakuowano razem z wawelskimi arrasami. Przez Rumunie, Francje i Anglie trafily tam miedzy innymi rzedy konskie z kolekcji Marii Szembekowej i Adama Potockiego, zloty kubek przekazany przez Jadwige Tarnowska, siedemnastowieczna zbroja polska, wlasnosc Franciszki Potockiej. Jednym z ewakuowanych wraz z arrasami depozytow byl nalezacy do konwentu o.o. Augustianow w Krakowie bardzo cenny pietnastowieczny arras "Rycerz z labedziem". Reszte swych skarbow Kosciol ukrywac musial w kraju. Najwieksza odpowiedzialnosc spoczywala na ojcach paulinach z Jasnej Gory. Pomni doswiadczen historii, zawczasu wywiezli jasnogorski skarbiec do Lesnej na Podlasiu. Niemcy nigdy nie wpadli na jego trop. Obraz Matki Boskiej zakonnicy schowali w klasztorze. Wbudowali go, wedle wiarygodnych, choc oficjalnie nie potwierdzonych przekazow, od spodu w zwykly, nie rzucajacy sie w oczy stol (inna, rowniez nie potwierdzona wersja mowi o zamurowaniu). Oryginal obrazu z Czarna Madonna zamienili w oltarzu na kopie. Na szczescie byla to zapobiegliwosc zbyteczna. Niemcy nie odwazyli sie zrabowac narodowej swietosci Polakow. Pod koniec sierpnia i we wrzesniu 1939 roku w kosciolach, domach zakonnych, diecezjalnych muzeach wre praca. Duchowni i zaufani wierni kopia, kuja sciany, muruja. W katedrze gnieznienskiej koscielny Groblewski rozbiera bardzo cenna konfesje sw. Wojciecha i ukrywa w poludniowej podstawie wiezy. Zas cenne marmury ksieza zakopuja w podziemiach. Zakrystianin Karlowski z fary w Bydgoszczy najcenniejsze dziela z tamtejszych zbiorow wmurowuje w kolumny i filary kosciola. Przetrwaly. Wiele schowkow, przede wszystkim w kosciolach, wskutek smierci ksiezy i wiernych bioracych udzial w budowaniu skrytek, poszlo w zapomnienie. Dopiero w roku 1966, podczas remontu plebanii w Kartuzach, przypadkiem odnaleziono dwa zabytkowe kielichy i puszke schowane na strychu we wrzesniu 1939 roku. Zas w czasie remontu w 1970 roku sal katechetycznych przy kosciele parafialnym w Koscierzynie odnaleziono ukryty w golebniku cenny szesnastowieczny obraz "Chrystus na krzyzu". Schowal go tam proboszcz, slusznie obawiajac sie konfiskaty. Wiele z ukrywanych przez Kosciol skarbow predzej czy pozniej wpada w rece poszukujacych ich specjalistow niemieckich. Tuz przed wybuchem wojny skarbiec poznanskiej katedry wywieziono do Lublina. Niemcy dosc szybko odkryli go w klasztorze Dominikanow i zrabowali. Nad ranem 1 wrzesnia proboszcz kosciola sw. Mikolaja w Kaliszu, ks. Stanislaw Zaborowicz, uslyszal w radiu wiadomosc o ataku III Rzeszy. Zbudzil ksiedza Franciszka Nowackiego i koscielnego. Razem zdjeli z oltarza "Zdjecie z krzyza" Rubensa. Niesygnowany obraz przywiozl do Polski w 1620 roku sekretarz krolewski Piotr Zeromski. Od tego czasu rubensowskie "Zdjecie z krzyza" znajdowalo sie w oltarzu glownym kosciola sw. Mikolaja. Ksieza zapakowali plotno do skrzyni. Ksiadz Nowacki pierwszym pociagiem zawiozl je do Warszawy i powierzyl dyrektorowi Muzeum Narodowego Stanislawowi Lorentzowi. Po wyjezdzie ksiedza Nowackiego ksiadz Zaborowicz i koscielny razem ukryli w starej skrytce pod posadzka kosciola kielichy, patery, swieczniki wielkiej wartosci artystycznej i historycznej. Kilka dni po zajeciu Kalisza gestapo aresztowalo obu ksiezy od sw. Mikolaja i koscielnego. Torturowano ich przez wiele dni, ale zaden nie zdradzil miejsca ukrycia obrazu i reszty skarbow. Ksiedza Zaborowskiego wywieziono do obozu w Radogoszczy i tam zamordowano. Ksiadz Nowacki dotrwal w niemieckim obozie do konca wojny. Plotno Rubensa odszukali w zbiorach Muzeum Narodowego specjalisci z ekipy Kaia Muehlmanna i zarekwirowali. Niemcy zawiezli obraz z powrotem do Kalisza, poniewaz miasto wlaczono do Rzeszy. Ostatecznie plotno Rubensa trafilo do hitlerowskiego ratusza i dosc szczesliwie nie zostalo wywiezione w czasie ucieczki przed frontem wschodnim. W 1973 roku pozar czesciowo strawil oltarz glowny kaliskiego kosciola. Z obrazu Rubensa ocalal jedynie fragment blejtramu. Milicja uznala, ze bezcenne plotno splonelo, ale strazacy zauwazyli przy ocalalym kawalku blejtramu strzepki wyrwanego plotna. Wedle nich obraz wycieto z ramy i dopiero wtedy podpalono oltarz, by zatrzec slady kradziezy. Podobno w Wiedniu, w roku 1993 oferowano kaliskie "Zdjecie z krzyza" znanemu polskiemu kolekcjonerowi. Niektorzy z handlarzy dziel sztuki podejrzewaja, ze mogla to byc proba sondazu, jak wysoki okup sklonny bylby zaplacic polski Kosciol za zwrot plotna. Hitlerowcy szybko znalezli w klasztorze w Lubartowie na Lubelszczyznie ewakuowane tam archiwalia archidiecezji poznanskiej. Dziewiec skrzyn z bezcennymi dokumentami wywiezli do Berlina. Juz w pazdzierniku Niemcy odszukali i skonfiskowali trzy stare dzwony ze starogardzkiego kosciola sw. Mateusza, zakopane w ogrodzie tamtejszych siostr elzbietanek. Dwadziescia dziewiec skrzyn z archiwaliami diecezji chelminskiej, w ktorych znajdowaly sie miedzy innymi takie skarby, jak: 411 starych rekopisow, 797 szesnastowiecznych zabytkow polskiego pismiennictwa i 600 inkunabulow, tuz przed 1 wrzesnia wywiozl do Zamoscia ksiadz Liedtke, ten sam, ktory wczesniej ewakuowal z Pelplina Biblie Gutenberga. Skarb ten ukrywano w zamojskiej kolegiacie az do roku 1943. Dopiero wtedy Niemcy wpadli na jego trop i skonfiskowali. Dramatycznie walczyli wierni o pietnastowieczna rzezbe Matki Boskiej Swarzewskiej z powiatu puckiego, uwazana za figure slynaca cudami. We wrzesniu 1937 roku figura koronowana zostala koronami papieskimi i otrzymala tytul Krolowej Polskiego Morza. Przed wybuchem wojny swarzewski proboszcz, ksiadz Wojciech Pronobis, zlecil w tajemnicy rzezbiarzowi prof. Cichoszowi z Pelplina wykonanie w ekspresowym tempie kopii cudownej figury Krolowej Polskiego Morza. Przed wkroczeniem Wehrmachtu ksiadz Pronobis ozdobil falsyfikat pozlacana korona z tektury i umowil sie z zaufanym parafianinem, Leonem Torlinskim z owczesnej Wielkiej Wsi, a dzisiejszego Wladyslawowa, ze oryginalna rzezbe zakopia w jego obejsciu. Historyk koscielny Klemens Ders, ktory po wojnie rozmawial z Leonem Torlinskim, zapisal, ze gdy 8 wrzesnia 1939 roku po porannej mszy proboszcz z Torlinskim mocowali kopie w miejsce oryginalu, do kosciola przypadkowo wszedl bocznymi drzwiami miejscowy organista. Chcac nie chcac, proboszcz opowiedzial mu o wszystkim. Przed oltarzem organista przysiagl zachowac tajemnice. Cudowna figure wraz z wotami wlozono kolejno do dwoch skrzyn, zakopano na podworzu Torlinskiego i zamaskowano darnia. 
- Bylo troche inaczej. Do jednej wylozonej papa skrzyni ksiadz wlozyl figure, do drugiej zlote i srebrne wota, najstarsze z XVI wieku - mowi Wladyslaw Torlinski, syn Leona. W sierpniu 1939 roku Wladyslaw, dwudziestodwuletni student stomatologii w Warszawie, przyjechal do rodzinnej Wielkiej Wsi na wakacje. Po poludniu 8 wrzesnia ojciec kazal mu czekac wraz z bratem Antonim obok stodoly w ich obejsciu. Wieczorem ksiadz Pronobis osobiscie przywiozl konnym wozem obie skrzynie. Leon Torlinski wraz z synami przeniesli je na tak zwany Stawek, miejsce obok starej cegielni.
- Byl tam wal ziemi porosniety glogiem i mlodymi debami - mowi Wladyslaw Torlinski. Bracia wkopali sie w wal z boku. W jamie ukryli obie skrzynie. W tym czasie ich ojciec, ksiadz Pronobis i dwaj polscy oficerowie z zalogi Rejonu Umocnionego Hel spisywali w chalupie protokol ukrycia rzezby. Nazajutrz Wladyslaw Torlinski pojechal podwoda na Hel. Jako student stomatologii ochotniczo organizowal wojskowy szpital w pensjonacie Baltyk. Jako obronca Helu po kapitulacji trafil do niewoli, potem Niemcy wypuscili go i w 1941 roku aresztowali. Do konca wojny byl wieziony w Oswiecimiu. W trakcie konfiskaty figury, wkrotce po zajeciu Swarzewa, Niemcy zorientowali sie, ze w rekach maja gipsowa kopie. Gestapo aresztowalo proboszcza Pronobisa, Torlinskiego i organiste. Zaden nie zdradzil tajemnicy. Wine za znikniecie rzezby i pojawienie sie kopii zrzucili na wymyslonych polskich wojskowych, ktorzy rzekomo mieli ukryc Krolowa Polskiego Morza. Organiste zameczono w czasie przesluchan, Leona Torlinskiego zas wysiedlono do Generalnego Gubernatorstwa, do Grodziska Mazowieckiego. Niemcy pogodzili sie juz, ze swarzewskiej rzezby nie odszukaja, gdy zupelnie niespodziewanie Torlinski w roku 1942 napisal list do niemieckiego biskupa gdanskiej diecezji Karla Spletta. Proponowal, ze za zgoda biskupa Spletta sklonny jest wyjawic tylko dla wiadomosci niemieckich kaplanow miejsce ukrycia rzezby. Dzis trudno wyjasnic ten dziwny list. Zapewne Torlinski, czlowiek gleboko wierzacy, lekal sie o rzezbe zakopana na glebokosci 3,5 metra w wilgotnej, nadmorskiej ziemi. Byc moze liczyl na chrzescijanska lojalnosc swojego, choc niemieckiego biskupa. Przeliczyl sie. Zamiast odpowiedzi Spletta, w domostwie Torlinskiego w Grodzisku Mazowieckim pojawilo sie gestapo. Przesluchiwano go i torturowano najpierw na warszawskim Pawiaku, potem w Lodzi, w Toruniu, w Gdansku, wreszcie na miejscu, w Nowej Wsi. Gestapo przekopalo obejscie Torlinskiego. Bez skutku, bo kopano do glebokosci dwoch metrow. Skrajnie udreczony torturami Torlinski usluchal w koncu namowy niemieckiego proboszcza Knopa z Wejherowa, czlonka NSDAP, i wskazal miejsce zakopania rzezby. Tak jak przypuszczal, wilgoc uszkodzila nieco stare drewno. Niemcy wywiezli figure do Berlina na konserwacje. W koncu jednak Matka Boska Swarzewska trafila do parafii niemieckiego proboszcza Knopa. Pod koniec wojny, gdy bylo juz oczywiste, ze Niemcy wojny nie wygraja, parafianie ze Swarzewa przekupili proboszcza Knopa. Za piec gesi i trzydziesci trzy indyki Knop oddal rzezbe proboszczowi swarzewskiemu. Ukryta w Swarzewie, szczesliwie przetrwala czas ciezkich walk w roku 1945.

Niemieccy katolicy darowuja hiszpanskim katolikom rzeczy polskich katolikow

Rozmaity czynili hitlerowcy pozytek z rabowanych dziel. W zamierzeniach przywodcow i ideologow III Rzeszy masowy, wrecz totalny rabunek dziel sztuki przede wszystkim sluzyc mial unicestwieniu polskich elit i destrukcji narodowej tozsamosci. "Na czele wszystkich zwiazanych z tym [z kwestia polska - przyp. W.K.] problemow nalezy postawic uswiadomienie sobie, ze narod polski nie moze juz wiecej w europejskiej wspolnocie narodow nosic miana narodu kulturalnego, jak i to, ze zostanie przekreslona jego egzystencja jako narodu" - glosil w sierpniu 1941 roku "Biuletyn Glownego Urzedu Propagandy Rzeszy". Ukradziona sztuka oficjalnie sluzyc miala rabusiom. Planowano, ze najwybitniejsze ze zrabowanych dziel trafia do Austrii, do Linzu. Hitler, ktory w Linzu spedzil swe gimnazjalne lata, chcial wybudowac tam najwspanialsze muzeum swiata, w ktorym wedle niego powinna znalezc sie takze znakomita wiekszosc dziel zrabowanych w Polsce i opisanych w "Katalogu sztuki zabezpieczonej". Reszta najcenniejszych zarekwirowanych dziel wzbogacic miala po wsze czasy zbiory muzeow i instytucji III Rzeszy. Takze skarby koscielne trafialy do zbiorow niemieckich. W berlinskim Altes Museum zlozono obrazy trumienne rodu Wejherow, wywiezione z klasztoru wejherowskiego. Pozniej trafily do niemieckiego muzeum w Wejherowie. Muzeum naukowe w Berlinie zdobylo kielich mszalny z Plocka, zas skonfiskowane pierscienie plockich biskupow trafily do sejfow berlinskiej Reichskasse. Koscioly na terenach wlaczonych do III Rzeszy wladze niemieckie spladrowaly nieomal do nagich murow. Nawet niemiecki kardynal Adolf Bertram z Wroclawia w liscie z 14 kwietnia 1941 roku do papieza Piusa XII ubolewal nad grabieza tych swiatyn i prosil o interwencje u niemieckich wladz. Przedmioty uznane przez niemieckich ekspertow za rzeczy posledniejszej wartosci, przede wszystkim uzytkowe srebra, niemieckie wladze sprzedawaly w lombardach. 15 sierpnia 1940 roku wyslano z Poznania do berlinskich lombardow 33 skrzynie sreber koscielnych, zagrabionych w kosciolach ziem wlaczonych do III Rzeszy. W Poznaniu wyprzedawano tamtejszym Niemcom, jako bezwartosciowe dla zbiorow oficjalnych, kolekcje malarstwa polskiego ze zbiorow poznanskiego Muzeum Wielkopolskiego. Nie przepuszczano nawet sztuccom. Generalny Powiernik dla wlaczonego do Rzeszy Warthegau, Kraju Warty, monitowal 17 marca 1941 r. swoich wspolpracownikow: "O ile zdarzaja sie wypadki, ze dostaje Pan [w czasie akcji rabunku dziel sztuki - przyp. W.K.] takze sztucce z innych metali, niz srebro, np. z alpaki, aluminium itp., to i te nalezy dostarczyc do Generalnego Powiernika, gdyz beda potrzebne jako sztucce wymienne. Stwierdzono mianowicie, ze w majatkach ziemskich itd. sa czesto w uzyciu sztucce srebrne wielkiej wartosci i sa uzywane przez osoby, dla ktorych odpowiedniejsze bylyby sztucce z innych metali". Niesamowity uzytek ze zrabowanych w Polsce i Czechach koscielnych dziel sztuki zrobili Niemcy w roku 1940. Bezposrednio po upadku Francji Hitlerowi bardzo zalezalo na wciagnieciu do wojny Hiszpanii. Chodzilo mu przede wszystkim o bazy morskie dla atlantyckich operacji niemieckich lodzi podwodnych i o wspolny, z armia hiszpanska, atak na brytyjska baze w Gibraltarze. Zdobycie Gibraltaru najpewniej oddaloby w rece Hitlera caly basen Morza Srodziemnego i otworzyloby niemieckim czolgom droge do Indii. Ale generalissimus Franco zwodzil Hitlera. Stawial niemozliwe do spelnienia zadania finansowe, domagal sie tak wielkich dostaw surowcow strategicznych, ze nie wytrzymalaby tego niemiecka gospodarka. Zawsze dodawal tez, ze po wojnie domowej spoleczenstwo hiszpanskie jest znuzone i nieskore do nowej awantury wojennej. Hitler postanowil zdobyc sympatie arcykatolickich Hiszpanow do Niemiec i wyslal im trzy wagony darow religijnych: cennych, zabytkowych naczyn koscielnych, rzezb, obrazow swietych. Oficjalnie byly to dary biskupa Berninga z Osnabrueck i pralata Keutza, prezesa niemieckiego Caritasu. Niemiecka ambasada zorganizowala z przepychem wystawe darow w madryckim Centrum Sztuk Pieknych. Otworzyl ja nuncjusz apostolski w Hiszpanii Gaetano Cicog-nani wraz z hiszpanskim ministrem spraw zagranicznych Serrano Sunerem. Kazdy z eksponatow mial metryczke, z nazwa parafii, diecezji lub klasztoru, z ktorego pochodzi, ale szybko rozeszly sie wiesci, ze Niemcy darowuja dobra zrabowane katolikom polskim i czeskim. Pralat Cicognani pisal do wloskiego kardynala Maglione, ze Niemcy lacznie przyslali 27 ton darow: "[...] dawaly sie slyszec glosy [w Madrycie - W.K.], ze wiele z tych rzeczy zabranych zostalo z kosciolow Polski i Czech". Wystawe zwiedzili, przebywajacy w Hiszpanii, biskup pelplinski Wojciech Okoniewski i jego kapelan, ksiadz Switalski. Pisal pozniej w liscie ksiadz Switalski: "Przyznac trzeba, ze wystawa byla imponujaca i zadanie swoje propagandowe spelnila. Slyszalo sie wprawdzie i slowa oburzenia, jak np. zeby oddali te rzeczy tym krajom, gdzie je zrabowali, ale byly to wypadki odosobnione. Znalezc cos naszego, z diecezji chelminskiej, bylo niemozliwe. Nie wolno bylo niczego dotykac. Najpredzej odkryloby sie cos wsrod ornatow. Te jednak tak byly gesto rozmieszczone, ze nigdy calego ornatu zobaczyc nie bylo mozna. Jestem przekonany, ze byly tam nasze ornaty, ale niestety, jak im to udowodnic?". Udowodnic istotnie nie udalo sie. Zrabowane dobra koscielne pozostaly w Hiszpanii. Jedyna pociecha w tym, ze Franco do wojny oficjalnie nie przystapil.


Ksiadz Staniszewski wzywa Wehrmacht do ratowania "Holdu pruskiego"


Wielkie zaslugi polozyli ksieza w ratowaniu dziel sztuki ze zbiorow publicznych. W przeddzien wojny los "Holdu pruskiego" Jana Matejki niepokoil polskich muzealnikow jeszcze bardziej niz przyszlosc "Bitwy pod Grunwaldem". Pare miesiecy przed wojna, w czasie oficjalnej wizyty Hermanna Goeringa w Polsce, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie prof. Feliks Kopera prezentowal mu "Hold pruski". Szczegolowo tlumaczyl premierowi hitlerowskich Prus Goeringowi historyczne konteksty dziela i objasnial szczegoly Matejkowskiej wizji zlamania i upokorzenia pruskiej pychy. W papierach po konserwatorze zabytkow Krakowa Bogdanie Treterze zachowalo sie pismo wyslane don 29 sierpnia przez Ministerstwo Wyznan i Oswiecenia Publicznego: "[...] Rownoczesnie Ministerstwo prosi o porozumienie sie z Muzeum Narodowym w Krakowie i - o ile jest to mozliwe - zwiniecie "Holdu pruskiego" Matejki i wyslanie go do Warszawy, na Zamek Krolewski. Powodem wycofania obrazu jest temat. O wyslaniu wzglednie powzieciu innego postanowienia w stosunku do "Holdu pruskiego" nalezy zawiadomic Ministerstwo niezwlocznie". Na szczescie prof. Kopera w stosunku do "Holdu pruskiego" powzial postanowienie inne niz bezsensowne wyslanie obrazu do Warszawy. Juz wczesniej polecil konserwatorom muzeum nawinac plotno Matejki na drewniany wal, przekladajac je miekkim papierem, calosc zas obszyc plotnem pakowym. Pozniej wal przewieziono do krakowskiego Muzeum Przemyslowego. Tam, w pracowni technicznej, zaufani robotnicy wsuneli wal do dlugiej, wczesniej skonstruowanej rury z cynkowej blachy. Wewnatrz rury zawiesili wal na specjalnych uchwytach, by zamortyzowac go i uchronic zewnetrzna warstwe plotna przed przetarciem. Rure umiescili robotnicy w solidnej, zrobionej na miare skrzyni. Profesor Feliks Kopera i dyrektor Muzeum Przemyslowego inz. Eugeniusz Tor planowali zakopanie skrzyni z obrazem w krakowskim Lesie Wolskim. 1 wrzesnia, zaraz po niemieckim nalocie na Krakow, zmieniaja plany: dzielo Matejki ma pojechac na wschod, do Zamoscia. Muzealnicy nie wierza, ze Wehrmacht moglby dotrzec tak daleko, ale zapewne wazniejsze sa rodzinne powiazania: siostra burmistrza Zamoscia Michala Wazowskiego jest zona dyrektora Tora. Polciezarowka ze skrzynia eskortowana przez samochod osobowy z dyr. Eugeniuszem Torem dociera do Zamoscia w nocy 2 wrzesnia. Samochod z tajemniczym ladunkiem zatrzymuje sie obok strazy pozarnej. We wrzesniu Zamosc na krotko stal sie skarbnica Polski. Hrabia Tarnowski z Suchej ewakuowal tam niezwykle cenne kolekcje starej broni ze zbiorow arcyksiecia Habsburga z Zywca. Ostatecznie trafily do zamojskiego ratusza. Bezcenne zbiory katedry w Pelplinie i wyposazenie samej katedry ewakuowal do Zamoscia ks. Antoni Liedtke, ktory wczesniej wywiozl z Pelplina Biblie Gutenberga. Skarby pelplinskie ukryto w podziemiach kolegiaty. Zas w podziemiach budynkow pofranciszkanskich ulokowal skarbiec jeden z katowickich bankow. 2 wrzesnia co atrakcyjniejsze podziemia w Zamosciu sa juz zajete. Nadzorujacy transport "Holdu pruskiego" inz. Eugeniusz Tor postanawia zlozyc obraz w pustych jeszcze katakumbach kosciola sw. Katarzyny. Nieoczekiwanie sprzeciwia sie temu pomyslowi rektor kosciola sw. Katarzyny, ks. dr Waclaw Staniszewski. Duchowny okazuje sie byc duzo lepszym konspiratorem od muzealnikow. Denerwuje go, ze obraz wieziono do Zamoscia nie zmieniajac samochodow i uczestnikow ewakuacji, ze zaparkowano go obok strazy pozarnej, gdzie tajemnicza skrzynia zainteresowala wiele postronnych osob. Odmawia wiec zgody na zlozenie jej w kosciele. W czasie sporow, czy obraz moze byc schowany w podziemiach kosciola, czy nie, niemieckie samoloty bombarduja miasto. Ksiadz Staniszewski macha reka na konspiracje i razem z burmistrzem Zamoscia Michalem Wazowskim organizuje ekipe do zakopania plotna Matejki w podziemiach swiatyni. Ale brak wczesniejszych przygotowan msci sie - murarze Michal i Aleksander Radziejowscy przez kilka godzin bez skutku rozkuwaja gruby koscielny mur wokol okienka do podziemi. W otworze ciagle nie miesci sie wielka skrzynia z obrazem. W koncu murarze rozbijaja czesc arkadowego sklepienia i konspiratorzy wpychaja skrzynie do podziemi. Juz jednak proba zakopania jej konczy sie niepowodzeniem. Twardej opoki wiekowego sklepienia pod posadzka podziemi murarze nie sa w stanie rozkuc. Inzynier Tor z ksiedzem Staniszewskim decyduja sie na pozostawienie skrzyni pod sciana. Do Zamoscia wkraczaja wojska niemieckie. Szybko wycofuja sie, robia miejsce dla oddzialow sowieckich. Wreszcie w pierwszych dniach pazdziernika ostatecznie zajmuja miasto Niemcy. W tym czasie kleski i niepewnosci glowe podnosza rodzimi rabusie i bandyci. Nocne halasy w trakcie chowania obrazu uslyszalo wielu sasiadow swiatyni. Po miescie kraza pogloski o ukrytych w sw. Katarzynie skarbach. Ksiadz Staniszewski na wszelki wypadek zamyka kosciol i ukrywa sie. Po paru dniach nieznani sprawcy wlamuja sie do kosciola. Ksiadz rektor jest ostrozny; odczekuje kilka dni i dopiero upewniwszy sie, ze kosciol nie jest obserwowany, sprawdza, co sie stalo. Zlodzieje rozbili skrzynie, rozpruli cynkowa rure, plotno zas brutalnie wywlekli, rozrywajac je w kilku miejscach. Rozczarowani zawartoscia skrzyni, spladrowali oltarz i zakrystie. Ksiadz Staniszewski w rabunku kosciola dostrzegl nieoczekiwana szanse dla plotna Matejki. Po konsultacji z burmistrzem Wazowskim, gdyz sam bal sie podjac tak ryzykowna decyzje, zglosil wlamanie niemieckim wladzom wojskowym. Prosil o przyslanie patrolu wojskowego, dokonanie ogledzin sprofanowanej swiatyni i wydanie stosownego zaswiadczenia. Ksiadz rektor zasypal skrzynie w podziemiach rupieciami i gruzem, ale ostroznosc byla to zbyteczna; niemiecki zolnierz ograniczyl sie do obejrzenia uszkodzonego zamka w drzwiach i okradzionego oltarza glownego. W komendanturze ks. Staniszewski dostal poswiadczenie, ze "[...] nieznane osoby dokonaly wlamania do kosciola sw. Katarzyny w Zamosciu, wiele rzeczy koscielnych zabraly, inne uszkodzily". Ksiadz rektor okazuje sie byc urodzonym konspiratorem. Choc nic na to nie wskazuje, przekonany jest, ze gestapo prowadzace w Krakowie sledztwo w sprawie znikniecia "Holdu pruskiego", wkrotce trafi na slad zamojski. Od burmistrza Wazowskiego zada przeniesienia skrzyni w bezpieczne miejsce. Burmistrz uznaje, ze gdy juz Niemcy trafia za obrazem Matejki do Zamoscia, to nie przyjdzie im do glowy, by szukac "Holdu pruskiego" w Krakowie. Za zgoda okupacyjnych wladz organizuje oficjalny wyjazd samochodem ciezarowym po sol do Wieliczki i sam nadzoruje przewiezienie przy tej okazji skrzyni z obrazem do krakowskiego Muzeum Czapskich. W maju 1940 roku gestapo, tak jak przewidzial ks. Staniszewski, dowiedzialo sie o ukryciu obrazu w zamojskim kosciele sw. Katarzyny. Gestapowcy ciezko pobili zakrystianina, ktory w koncu wydal im nazwisko murarza Michala Radziejowskiego. Zawieziony przez Niemcow do wsi, gdzie mieszkal Radziejowski, zakrystianin w czasie jazdy przypadkiem dostrzegl murarza. Poprosil gestapowcow o zatrzymanie samochodu i udajac obca osobe, zapytal Michala Radziejowskiego, czy nie wie, gdzie mieszka Michal Radziejowski. Przytomny murarz wskazal na koniec wsi i zniknal. Przesluchiwany przez gestapo ks. Staniszewski wybronil sie niemieckim zaswiadczeniem o wlamaniu, ktore wczesniej zapobiegliwie zdobyl. Obraz byl w podziemiach, przyznawal ksiadz, ale ktos sie wlamal i skradl go, a ksieza zglosili to do niemieckiej komendantury. Sledztwo w sprawie ukrycia obrazu Matejki skonczyli Niemcy bez rezultatu, ale nie oznaczalo to, ze uczestnicy matejkowskiej konspiracji w Zamosciu mogli spac spokojnie. W czerwcu 1940 roku ksiadz Waclaw Staniszewski i pomagajacy mu w ukrywaniu "Holdu pruskiego" ks. Franciszek Trochonowicz zatrzymani zostali w masowych aresztowaniach inteligencji na Zamojszczyznie. Do wyzwolenia przebywali w obozach koncentracyjnych. W roku 1941 rozstrzelano burmistrza Wazowskiego i jego syna. W Krakowie "Hold pruski" bezpiecznie dotrwal do wyzwolenia.


W tekscie wykorzystano m.in. opracowania: Wojciecha Kowalskiego "Likwidacja skutkow II wojny swiatowej w dziedzinie kultury" i "Restytucja dziel sztuki"; Cezariusza Skuzy "Wojenne i powojenne losy polskich skarbow narodowych", "Materialy i Studia" pod red. ks. Franciszka Stepniaka oraz rozprawy i relacje Stanislawa Lorentza i Klemensa Dersa Dzwony zrabowane z polskich kosciolow.

Wlodzimierz Kalicki


Tekst ze strony: https://www.poloniacal.org/sztuka/sztuka2.htm

    Dodaj do Wykop.plDodaj do FacebookDodaj do BlipDodaj do TwitterDodaj do FlakerDodaj do PingerDodaj do zakładek Google

Twój nick:

Twój komentarz:




powrót